Idziesz leśną ścieżką, na której prawie nikogo nie ma. Wdychasz świeże, leśne powietrze. Wchodzisz coraz wyżej i wyżej. Wkrótce las zamieni się w uroczą połoninę. Wysokie trawy będą się bujać jak morskie fale, będziesz mieć wrażenie, że zaraz uniesie cię wiatr… Oczywiście pod warunkiem, że akurat nie pada. Jednak mimo ryzyka wystąpienia załamania pogody warto choć raz wybrać się tam na kilka dni i spróbować poczuć magię polskich Bieszczad.
W przeciwieństwie do Okolic Trzech Koron w Pieninach, zakopiańskich Tatr czy szlaków w okolicach Szklarskiej Poręby, południowo-wschodni zakątek Polski pozostał jeszcze dość dziki, nie pokryty asfaltem po same szczyty, nie przygnieciony straganami z pamiątkami. Jest gdzie kupić pieczywo i spray na komary, ale nie doświadcza się walki handlarzy o grosz za chińskie pamiątki na każdym kroku. To idealne miejsce dla osób, które lubią wypoczywać z dala od hałasu i masy ludzi.
Tarnica – najwyższa góra w tej części gór – jest do zdobycia nawet dla osób, które miały przerwę w wyprawach. Można powiedzieć, że długość trasy od strony Ustrzyk Górnych do Wołosatego jest optymalna, bo podczas kilkugodzinnej wyprawy można porządnie nacieszyć się widokami a jednocześnie nie zamęczyć nóg na śmierć, jak by to było w przypadku zdobywania Giewontu.
Jako punkt wypadowy na okoliczne szlaki polecam miejscowość Wetlina. Można tam znaleźć przyzwoite noclegi, zrobić zakupy spożywcze oraz porządnie odpocząć w ciszy.