Maliny = moja miłość. Największa. Do końca życia i o jeden dzień dłużej 😉 Prawda jest taka, że maliny mogłabym jeść codziennie, dlatego też zawsze mam je w swojej lodówce (świeże lub mrożone). W ostatnim czasie zakochałam się w musie malinowym. Przepis na niego znalazłam przypadkiem w sieci i to był najlepszy przypadek w moim życiu. Mus jest prosty w przygotowaniu, a smakuje tak, że nigdy nie ma się go dość. Cudowna słodycz malin i miodu, przełamana jest kwaskowatością cytryny. Dzięki temu deser jest słodki, ale nie za słodki. Jest prawdziwą symfonią smaków. Mus ten można przygotowywać o każdej porze roku, bo równie dobrze smakuje ze świeżymi malinami, jak i mrożonymi. Nie ma więc znaczenia czy sięgniemy po świeże owoce, czy po te z zamrażalki. Efekt będzie taki sam. Palce lizać!
Składniki:
– 400g malin (mogą być mrożone)
– 500g serka mascarpone
– 4 żółtka
– 100g cukru pudru
– 3 łyżki miodu płynnego
– 1 łyżka soku z cytryny
Sposób wykonania:
Na samym początku sparząmy jajka. Później żółtka ucieramy z cukrem na idealnie jednolitą masę. Do żółtek dodajemy serek mascarpone i tak długo mieszamy, aż konsystencja będzie gładka i puszysta (ma przypominać idealnie puszysty krem).
Malinki podgrzewamy w garnku, aż się zupełnie rozmrożą i dodajemy do nich miód oraz sok z cytryny. Jeśli całość będzie zbyt kwaśna, wówczas można dodać odrobinę cukru (najlepiej cukru pudru, gdyż ten najłatwiej się rozpuszcza). Po około 5 minutach maliny odsączamy od soku. Ja zawsze do tego celu używam sitka o drobnych oczkach. Pamiętajcie tylko, by odsączonego soku z malin nie wyrzucać, gdyż później nam się przyda.
Gdy wszystko będzie już gotowe, na dnie pucharków lub szklanek w kształcie bombek układamy warstwę miąższu malinowego i przykrywamy go puszystym kremem. Deser wkładamy do lodówki na około godzinę. Przed podaniem musu, polewamy go podgrzanym sokiem z malin. Smacznego!!!