Jakie są wasze najpiękniejsze wspomnienia z wakacji? Moje to te spędzone u kochanej babuni na wsi. Żadne inne wakacje nie były później tak pełne szczęścia i beztroskiej zabawy, jak tamte. Żadne inne nie były też tak smaczne jak tamte. Po dziś dzień doskonale pamiętam, jak boso biegałam po trawie zroszonej rosą. Po dziś dzień pamiętam także niepowtarzalny smak i aromat jabłecznika z rodzynkami, jakim raczyła mnie moja babcia. Nigdy nie mogłam się doczekać aż ciasto ostygnie i zawsze zjadałam je, gdy było jeszcze ciepłe. Sercem tego ciasta były jabłka, które razem z babcią zrywałyśmy w przydomowym sadzie. Pachniały one obłędnie – latem, słońcem i szczęściem, a smakowały jeszcze lepiej. Każdy soczysty kęs był prawdziwą frajdą i niezwykłą przygodą…
Przyznaję się bez bicia, że bardzo tęsknię za babunią i tradycyjnym, domowym jabłecznikiem. W ostatnim więc czasie za punkt honoru wzięłam sobie upieczenie ciasta, które samym aromatem przypomni mi o szczęśliwym dzieciństwie spędzonym na wsi. Na moje szczęście sezon letni to czas obfitujący w pyszne i soczyste jabłka. Moje ulubione to antonówki.
Trochę czasu zajęło mi znalezienie idealnego przepisu na jabłecznik, który spełni moje wygórowane oczekiwania. Dopiero gdy natrafiłam na stronę PAOLI wiedziałam, że przepis, który na niej znalazłam jest tym, którego od dawna szukałam. Byłam w domu…
Jabłecznik po włosku po prostu zniewala zmysły i sprawia, że przez tę krótką chwilę zapominam o całym świecie i przenoszę się do czasów szczęśliwego dzieciństwa, na moją ukochaną wieś i do ukochanej babuni. Jestem tylko ja i moja słodka pokusa.
Jabłecznik po włosku idealnie wpisuje się we współczesne czasy. Doskonale łączy tradycję z nowoczesnością, przeszłość z teraźniejszością. Jest prawdziwą symfonią smaków, w której spotykają się soczyste jabłka, słodkie rodzynki, chrupiące orzechy laskowe oraz delikatne płatki migdałowe. Istną perełką słodkiego przysmaku, idealnie dopełniającą całość jest syrop Paola o smaku maliny z cytryną, za którym przepadam od dawna. Prawda, że brzmi fantastycznie? Uwierzcie mi, że smakuje jeszcze lepiej!
Wbrew pozorom przepis nie jest taki trudny, jak się wydaje. Jeśli tylko w jego realizację włożycie choć odrobinę serca, wszystko pójdzie gładko, jak po maśle. Moja babunia zawsze mi powtarzała, że w pieczeniu nie liczą się umiejętności, ale serce. Gdy w każdą czynność, jakiej się oddajecie (również w pieczenie) włożycie serce, nie może się nie udać.
Mnie jabłecznik po włosku udał się za pierwszym razem. Byłam z siebie dumna, jak nigdy przedtem. Nie muszę chyba dodawać, że moja rodzinka oszalała na jego punkcie? Dziękuję babciu i dziękuję Paolo!
Szczegółowy przepis na rajskie cudo po włosku znajdziecie na oficjalnej stronie Paoli.
1 ping